Z pogardy po litość



Nawet gdybym mogła, to nie chcę
To się nazywa godność i nic więcej.
Nie poddaję się ludziom, mam w zanadrzu niepewność.
Intuicyjne, lekarstwo na teraźniejszość.

Nawet gdybyś prosiła, to nic z tego
Jesteś postrachem dla innych i nic więcej.
Matka Ciebie się pozbyla, ojciec w wypadku zginął
A ty, nie chciana, trujesz powietrze. Nikt tego nie chce.

Nawet jak wymyślasz, sama o niczym nie wiesz
Rzucasz się, bo twoim lękiem to życie przez samą siebie.
Zywisz się czarną nienawiścią i grozą  wobec bliźnich.
Wiecznie krytykujesz ale nigdy siebie.

Dziwisz się gdy nazywają Cię ladacznica, sama się o to prosisz.
Taka poważna i glupia w dodatku brzydka
Szukasz sobie nieprzystosowanego Mistrza.
Niczym alkoholiczka, wypijasz życie z ciał, krytyczka
Nawet ojciec matki stał się sceptyczny, mowi, że jesteś zakałą publiczną.

Nikt z Tobą nie wytrzyma, ale poczekaj
Poczekaj, gdy matka się upomni byś do niej wróciła
Poczekaj, jak strach na tobie się zemści
Będziesz żyła, zobaczysz jak będziesz, znowu żyła.
Żadny sąd czy rodzina nie pomoże bo sama jesteś sobie winna.  


Komentarze

Popularne posty